sześćdziesiąt

Się robi cieplej za oknem, to i paluchy trochę mniej skostniałe, więc można skrobnąć słów kilka. A co!

Blog to taki trochę dziwny twór. Z jednej strony daje możliwość do dzielenia się ze światem myślami, spostrzeżeniami i różnymi innymi rzeczami. I zazwyczaj człowiek tych różnych myśli i reflaksji ma pierdyliard a jak siada przed klawiaturą to wszystko zmyka precz. I potem takiego bloga kurz przykrywa. Nuda. Normalnie nic się nie dzieje...

Więc żeby chociaż troszkę się zadziało, a przy okazji było pożytecznie to dzisiaj z cyklu 'This is how we do it!' komiks reklamowy.

Wyobraźmy sobie, że otrzymujemy od Klienta zapytanie o jedną stronkę komiksu. W sumie wiadomo, o co chodzi, ale jak to zazwyczaj bywa jest przynajmniej dziesięć tysiący kwestii wartych uzgodnienia, wyjaśnienia, doprecyzowania, dogadania i w ogóle. Jak również wiadomo, czas to pieniądz, a robota nie zając (nie warto nad nią za długo siedzieć...) więc warto wypracować sobie jakiś sposób na przyjemne i szybkie zakończenie roboty.

Przez lat wiele plucia sobie w brodę, pokrzykwiania przed monitorem wydaje mi się, że mam w miarę optymalny sposób komunikacji z Klientem i przygotowywania projektu tak, aby wszyscy byli zadowoleni a robota nie przeobrażała się w koszmar.

A więc. Warto z początku dowiedzieć się o co naszemu drogiemu Klientowi chodzi. Jaki komiks, o czym, dla kogo, jak wykorzystany (net, druk...), po co on właściwie itp. Ważne to, ponieważ samemu trzeba wiedzieć czego Klient oczekuje i jak to przygotować. Bo jak się nie dowiemy, to jak później zrobimy. Fajno by było również gdyby Klient podesłał jakieś rysunki referencyjne (najlepiej z strony mojej -jako autora), żeby ostatecznie było wiadomo w jakim stylu (graficznym) oczekuje finalnego efektu. Jak już wiadomo czego oczekuje Klient, jak sobie to wyobraża, a z kolei autor rozumie co się do niego mówi można przejść do kolejnego etapu produkcji...

Pieniądze, terminy i inne organizacyjne sprawy. Wszyscy już wiedzą co się święci, więc łatwo wycenić robotę, terminy podać bo wiadomo, czy roboty jest dużo, czy czasochłonna, czy temat leży w łapie czy raczej leży i kwiczy. Jak się już ugadają (ważne żeby Klient docenił robotę, autor docenił siebie i jedna i druga strona doceniły swoją wartość wzajemnie) możemy brać ołówki i klawiatury w dłoń.

Na rzut pierwszy wysyłamy propozycje scenariusza. Wiadomo, że łatwiej napisać o czym rzecz będzie, niż narysować i potem zorientować się, że to zupełnie nie to. Jeśli są to jednoplanszówki osobiście zazwyczaj proponuję 2 lub 3 opcje. Klient wybiera sobie jedną. Ma jakieś drobne uwagi (lub lepiej nie :)) i zaczynamy projektować...

...głównego bohatera (lub głównych bohaterów).
Po pierwsze ostatecznie ustalamy w ten sposób koncpecję graficzną (kolorowe, czarnobiałe, cartoonowe, realistyczne czy jakie tam jeszcze). Po drugie wiemy jak wygląda postać i potem nikt nie usłyszy 'Proszę jednak zamienić tego małego, chudego na wysokiego i grubego na wszystkich 15 kadrach!'. Lepiej zrobić to teraz na jednej ilustracji niż potem rzucić czymś w monitor.


 
 
 
Jak już mamy zaakcpetowaną treść, zaakceptowany styl, zaakceptowanych bohaterów to już mamy z górki. Robimy szkic. Czyli 'tak to będzie leciało' i ślemy do naszego drogiego Klienta.
 
 
 
 
Na podstawie wybranego scenariusza określamy podział na kadry, sposób narracji itp. Sprawdzamy, w ten sposób czy po drodze nic nam nie umknęło, czy przesłanie będzie jasne, czy komiks zawiera to czego oczekuje Klient i kilka innych rzeczy przy okazji też. Szkic i tak robimy, a lepiej pokazać teraz i poprawiać cokolwiek na tym etapie niż później dłubać w gotowym produkcie i przewalać dziesiątki warstw i pod nosem burczeć na wszystko i wszystkich.
 
Jeśli i tu mamy akcept to lecimy z robotą do końca. Bo scenariusz gotowy (przeklepać w dymki), postaci gotowe (narysować) i szkic zrobiony (narysować na czysto). Robimy to, co lubimy robić najbardziej i ślemy gotowy projekt do Klienta, który jest zachwycony ponieważ brał udział w procesie kreacji, ponieważ widział już wcześniej co i jak, ponieważ wie czego się spodziewać, poneiważ dokładnie tak się umawiali wszyscy!
 
 
 
 
I jest pięknie, bo poprawiać nie powinno być czego (no ewentualnie literówki, może jakieś małe niedoróbki, ale to drobiazgi są :)), w terminie (to ważne!) i zgodnie z wszystkimi ustaleniami. Uścisk rączek, przelewik na konto i na pewno bardzo chętnie Klient wróci do was (bo zadowolony Klient zazwyczaj wraca) a i wy nie wpiszecie ich numeru w telefonie jako 'nie odbierać' albo równie wymyślnie.
 
Na dzisiaj tyle. I tak pewnie przydużo, ale może komuś się przyda, a na blogu aż tyle kurzu nie będzie.
 
3majcie się i wpadajcie :)
 
Pozdrawiam
eM
d;)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz