Mam wielką nadzieję, że nie będzie już takich przerw w nadawaniu, i dołożę wszelkich starań, żeby co jakiś czas (na pewno krótszy niż ostatnio) to i owo tutaj powrzucać.
Więc po tym przydługawym lekko wstępie słów kilka na temat pewnego przedsięwzięcia, które współtworzyć od strony graficznej mi było dane, i mimo, że projekt fajny, klient prestiżowy i moja malunki wyskakują już praktycznie z każdej lodówki to wcale jakoś dumny specjalnie nie jestem.
Nie jestem bo:
Pracy było od groma, koncepcji (fajnych) również, a wyszło...
Od lutego dłubałem, pokazywałem i myślałem, że skoro poświeciło się (zarówno z mojej strony, jak i ze strony agencji) tyle czasu, wysiłku i wspólnego gadania to wyjdzie to fajnie. A na bardzo wstępnym etapie wyglądało to mniej więcej tak:
I to była prevka, projekt, po którym nastąpiła robota polegająca już na konkretnym rozrysowaniu elementów, postaci itp.
Na potrzeby kampanii w tv powstało sporo rysunków, elementów do animacji itp...
co było w sumie jakoś fajne i do przyjęcia.
Powstały też wstępne projekty billboardów i tysiąca innych rzeczy.
I do niedawna myślałem, że to wszystko fajne będzie.
Ale niestety już tak nie myślę, bo to co oględam w necie, na ulicach czy w tv, to co atakuje mnie w sieci sklepów Real, w McDonaldach, to wszystko przygotowane jest z prevek, chyba bardzo na prędce i w ogóle, aż mi czasem żal roboty mojej :(
No, ale tak już bywa...
Może chociaż sam festiwal (ach, bom nie napisał, że chodzi o Coke Live Music festiwal ;P) będzie wart przejechania tych 300km z obecnej do byłej stolicy :)
Na deser kilka obrazków, które w lepszej, bądź gorszej jakości wiszą tu i ówdzie w naszym kraju, nad Wisłą :)
enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz