Po pierwsze, wśród rysowników (i nie tylko) na literkę "e" znalazłem się w miejscu pewnym w doborowym towarzystwie co mnie onieśmieliło i w ogóle. Ale jaram się dość, bo to fajnie czasem jak ktoś takiego linka ci zaserwuje...
Po drugie, stara rzecz, podesłana niegdyś (dzięki Krzychu!), która również połechtała, i to bardzo, bardzo... bo znów towarzystwo eleganckie, i w ogóle...
Po trzecie, kolejna porcja wspominków z Gali Art of Existence, gdzieś tam nawet znowu mignąłem, a okładką moją już rzygam szczerze mówiąc, tyle razy ją ostatnio widziałem...
Po czwarte, jakoś sobie poprzymoniali o mnie ludzie, którym dałem szorty do ich antologii (albo poczta tak wolno działa...) i w związku z tym postanowiłem poszperać w necie czy w ogóle ktoś czytał te antologie, czy nie... no i różnie bywa, bo i antologie na róznym poziomie. Ech, ale zawsze to gdzieś poza krajem ojczystym ktoś, coś widział, czytał itp...
a więc po kolei: RX Tales, T.R.I.B.E. Stories i na koniec najlepsza Sequential Suicide: Fire & Ice
i chyba tyle linków na dzień dzisiejszy wystarczy, bo i tak obstawiam, że ci nieliczni co tu zaglądają pewnie nie wytrwali do ostatniego :)
DD powrzucam następnym razem, niech trochę oddechu będzie od żółtego wariata, bo to dla higieny psychicznej dobrze robi.
na deser obrazek, który okazać się może już niebawem nieaktualny :)
pozdrawiam
eM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz